Katka Balażowa Katka Balażowa
228
BLOG

Dlaczego „Katyń” Wajdy to film szkodliwy?

Katka Balażowa Katka Balażowa Kultura Obserwuj notkę 6

Dobrze się stało, że powstał film o Katyniu, niedobrze się stało, że zrobił go Wajda. Wajda znany jest z tego, że potrafi zrobić dobry, a nawet świetny film, na ważne dla Polaków tematy, po czym tak zachachmęcić, że wymowa tego filmu jest zupełnie inna, niż powinna być. „Katynia” nie można na pewno nazwać filmem świetnym, ale nie o to chodzi.

Cały film właściwie oparto na dramatach kobiet, których mężczyźni, ojcowie, synowie, bracia, zginęli w Katyniu. Kobiety te szukają prawdy i sprawiedliwości.

Do tego dla świętego spokoju trochę retrospekcyjnych ujęć jeńców przebywających w obozie, (nie wiadomo, skąd się tam wzięli), które kończy scena ich rozstrzelania, właściwie jedyna scena dotykająca sedna problemu.

Rosjanie w filmie prawie nie występują, za wyjątkiem postaci dobrego, szlachetnego oficera radzieckiego, który chce pomóc jednej z bohaterek! (Tyrmand w Dzienniku 1954 pisze jak majstrowało się socrealistyczne arcydzieła filmowe: Najprzód nieodzowna okazała się postać szlachetnego oficera radzieckiego (…). - vide: Krzystek „Mała Moskwa”).

Można zadawać sobie pytania, dlaczego w tym filmie tak dużo ocierającego się miejscami o kicz sentymentalizmu, a tak mało sedna prawdziwego dramatu. Ale nie to jest najistotniejsze. I tak najbardziej wdzierające się w pamięć i świadomość widza są dwie sceny kończące film.

Pierwsza z nich. Siostra zamordowanego w Katyniu (M. Cielecka) zaraz po wojnie stawia bratu symboliczny grób z napisem, że zginął w Katyniu w 1940 roku. Oczywiście, ledwo to robi, pojawia się tajemniczy samochód i zabierają ją w nieznane tajemniczy panowie.

Druga – młody chłopiec, partyzant, wraca do miasta i jedną z pierwszych rzeczy, jakie robi jest zdarcie na oczach tłumu i milicji, czy też żołnierzy radzieckich, propagandowego plakatu radzieckiego. Oczywiście, kilka minut później po dramatycznym pościgu, chłopak ginie od kul.

Wymowa tych scen jest bardzo czytelna. Polacy to idioci, właściwie chodzący samobójcy, dla których najważniejsze jest puste wymachiwanie szabelką przed okiem wroga (podobnie jak wyssana z palca, a raczej z hitlerowskiej propagandy scena z „Lotnej”, gdzie polscy kawalerzyści atakują szablami czołgi!!!). I jeśli giną, to na własną prośbę. Niestety, panie Wajda, mit kamikadze to nie ta kultura, trochę się pan zagalopował. Te dwie sceny to według mnie klucz, według którego film powinni odczytywać zagraniczni widzowie. „Acha, to pewnie ci oficerowie z Katynia też tam Rosjanom coś idiotycznie i bez sensu bruździli, zamiast siedzieć cicho, a więc sami się prosili o śmierć”.

Niech podsumowaniem tego będą niedawne słowa Miedwiediewa, którymi podniecała się Polska jak długa i szeroka od prawa do lewa, „że Polacy zostali zamordowani na rozkaz Stalina”. Nie, moi drodzy, on tego nie powiedział! On powiedział, że Polacy zostali ROZSTRZELANI, a nie ZAMORDOWANI! Mała różnica semantyczna? Wcale nie. Bo rozstrzelać można dezertera, zdrajcę, zamachowca!

 

PS. Przy okazji warto przypomnieć, że ojciec Wajdy zginął na wojnie, ale nie w Charkowie, jak podaje reżyser na potrzeby filmowego marketingu i własnej aury męczeńskiego autorytetu. Kpt. Karol Wajda, który jest na liście zamordowanych, nie jest spokrewniony z reżyserem! (http://www.polonica.net/Wajda_klamie.htm)

 

PS.2 Może nie są to tematy nowe, ale uważam, że należy je powtarzać.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura